1. ugrzeczniona tolerancja i rozkoszny relatywizm to katastrofa
Nie wiem, czy uda mi się wystarczająco przedstawić dramatyczność sytuacji, w jakiej (nasz świat) nasza kultura się znalazła?
Wiem, że tak sformułowane zdanie trąci patosem, ale sytuacja jest rzeczywiście dramatyczna. I to nie z powodu trwającej już prawie rok wojny na Ukrainie ani nie z powodu wszystkich eksperymentów medycznych i socjologicznych, którym społeczeństwa są poddawane już trzeci rok.
Sytuacja jest dramatyczna z powodu dokonanego zabiegu prania mózgów, jakiemu zostaliśmy poddani. Wczoraj rozmawiałem z kimś, kogo lubię i cenię, o którym byłem przekonany, że zależy mu na prawdzie. W rozmowie — wyraziliśmy zdecydowanie odmienny pogląd na pewien problem moralny. Nagle z przerażeniem usłyszałem: „proszę, uszanuj moje odmienne zdanie, nie musimy się przecież zgadzać”.
I wcale nie obstaję przy tym, że to ja miałem rację, ale przecież tylko jeden z nas mógł mówić prawdę (ta sama rzecz nie może być jednocześnie tak i nie). Mogliśmy tej prawdy poszukać, mogliśmy dyskutować, mogliśmy się nawet pokłócić, użyć różnych argumentów, ale po to, żeby ostatecznie znaleźć prawdę!! Mój rozmówca jednak skwitował sprawę stwierdzeniem: „Uszanuj odmienność moich poglądów. Nie zależy mi na prawdzie, ona nie ma znaczenia. Najważniejsze dla mnie jest tolerancja. Każdy z nas ma swój punkt widzenia.”
W takiej sytuacji jakakolwiek dyskusja na temat — chociażby wojny na Ukrainie — nie ma żadnego sensu. Ja mam swoje zdanie na ten temat, ty masz swoje zdanie na ten temat. I każdy ma rację. Trzeba tylko wzajemnie szanować odmienność swoich poglądów… Liczy się tylko tolerancja. To jest katastrofa. Do tego doprowadziła nas tolerancyjna „grzeczność” i relatywizm prawdy. Nic gorszego już wymyślić nie można!

Różnorodność na pewno jest normą, ale nie może np. koń twierdzić, że jest pszczółką (nawet jeśli mu się tak wydaje) i pchać się do ula, bo to właśnie byłoby brutalnym zaprzeczeniem różnorodności.
Dodaj do ulubionych:
Lubię Wczytywanie…